14 lip 2015

NIEDZIELA, MAJ 15, 2011

Z ''Mobym'' pulsującym mi w uszach biegnę wzdłuż ulicy Southwest Salmon w kierunku rzeki Willamette. Jest 6:30 rano i staram się oczyścić swój umysł. Ostatniej nocy śniłem o niej. Niebieskie oczy, miękki głos... Jej chrypka kończące zdanie "proszę pana", gdy uklękła przede mną. Odkąd ją poznałem, moje koszmary od czas do czasu już mnie nie gnębią. Zastanawiam się, co by powiedział o tym Flynn...
Myśl jest niepokojąca, więc ją ignoruję i skupiam się na wysiłku swojego ciała wzdłuż granic brzegu Willamette. Moje stopy rozgniatają chodnik, słońce przebija się przez chmury i to daje mi nadzieję.

Dwie godziny później już biegnę z powrotem do hotelu, mijam kawiarnię. Może powinienem zabrać ją na kawę?
Jak na randkę? Nie, nie randka. Śmieję się z swoich śmiesznych mysli. Wystarczy rozmowa przy filizance kawy. Potem mogę dowiedzieć się nieco więcej na temat tej enigmatycznej kobiety, ale tylko wtedy, kiedy będzie mną ona zainteresowana. Jestem sam w windzie, gdy wsiadam. Kończąc swoj trening w swoim apartamencie hotelowym, uspokajam się, po raz pierwszy od czasu, kiedy przyjechałem do Portland. Śniadanie zostaje dostarczone. Dobrze, bo jestem głodny. Siadając do śniadania w swoich przepoconych dresach, decyduje się jeść szybko i biorę prysznic.

Słyszę pukanie do drzwi. Otwieram je i Taylor stoi w progu.
-Dzień dobry, panie Grey.
-Dobry. Czy wszystko gotowe?
-Tak. Wszystko, co było potrzebne, jest w pokoju 601.
-Zaraz będę na dole - zamykam drzwi i zakładam koszulę do swoich szarych spodni. Moje włosy są mokre po prysznicu, ale mam to w dupie. Jeden rzut oka na swoje odbicie w lustrze i idę za Taylorem do windy.
W pokoju 601 jest pełno ludzi, świateł i kamer, ale natychmiast ją spostrzegam. Stoi z boku. Jej włosy są luźne: bujne, błyszczące, spadające poniżej piersi. Ma na sobie obcisłe dżinsy, czarną marynarkę i biały t-shirt pod spodem. Chociaż w tych dżinsach jej pewnie nie wygodnie, to cudownie podkreślają jej zgrabne nogi. Jej oczy rozbrajają, jak zawsze. Poszerzają się one, gdy podchodzę do niej.
-Panno Steele, a więc znów się spotykamy - chwyta moją wyciągniętą dłoń i przez chwilę ją ściska.
Przez chwilę mam ochotę popchnąć ją na ścianę i zbombardować ją pocałunkami.
Nie bądź śmieszny, Grey.
-Panie Grey, to jest Katherine Kavanagh - mówi. Z niechęcią odwracam od niej wzrok i zwracam się do panny Kavanagh. Jest wysoka, uderzająca i zadbana, jak jej ojciec, ale ma oczy matki. Musze jej podziękować za sprowadzenie do mnie panny Steele.
Czuję się trochę bardziej życzliwszy dla niej.
-Nieustępliwa panna Kavanagh. Jak się masz? Mam nadzieję, że czujesz się lepiej? Anastasia mowiła mi, że źle się pani czuła w zeszłym tygodniu.
-Czuję się dobrze, dziękuję, panie Grey.
Ściska moją dłoń, i wątpię, że kiedykolwiek w obliczu trudności wezmę jej uprzywilejowane życie. Zastanawiam się, dlaczego te kobiety są przyjaciółkami. One nie mają nic wspólnego.
-Dziękujemy panu za poświęcenie czasu - Katherine mówi.
-To przyjemność - odpowiadam, spoglądając na Anastasię, która nagradza mnie z swoimi rumieńcami.
Czy to tylko ja sprawiam, że się rumieni? Cieszy mnie ta myśl.
-To jest José Rodriguez, nasz fotograf - jej twarz świeci, gdy mówi.
Cholera. Czy to jest jej chłopak?
Rodriguez kwitnie pod słodkim uśmiechem Any.
Co, kurwa?
-Panie Grey - Rodriguez jest dla mnie, jak spostrzeżenie gdy ściskam jego dłoń. Mówi mi, odsuń się. Lubi ją. Lubi ją bardzo.
Cóż, gra z dzieciakiem o pannę Steele.
-Panie Rodriguez, gdzie będą robione zdjęcia? - mój ton jest wyzwaniem, i słyszę, jak Katherine interweniuje i podaje mi krzesło. Ah. Bawi mnie myśl, gdy siedzę.
Kolejny młody człowiek, który wydaje się pracować z Rodriguezem, przełącza światła i chwilowo jestem oślepiony.
Do diabła!
Jak mogę patrzeć na pannę Steele, gdy jestem oślepiony? Ona stoi z tyłu sali, obserwując postępowanie. Czy ona zawsze unika mnie w taki sposób? Może dlatego, że ona i Kavanagh są przyjaciółkami.
Hmm ... naturalna uległa.
Fotograf pojawia się z aparatem i ustawia się do zdjęcia, kiedy panna Steele patrzy na pracę. Nasze oczy spotykają się. Są uczciwe i niewinne. Gryzie wargę i łapie oddech.
Wycofaj się, Anastasio. Przestaję się na nią patrzeć i jakby mnie słucha, podchodzi do Katherine.
Dobra dziewczynka.
Katherine pyta mnie, czy mogę wstać, by Rodriguez mógł zrobić jeszcze kilka zdjęć. Następnie kończymy i jest to moja szansa.
-Jeszcze raz dziękujemy, panie Grey - Katherine podchodzi do mnie i ściska mi dłoń, a następnie podchodzi fotograf, który skrywa swoją dezaprobatę. Jego antagonizm wywołuje u mnie uśmiech.
O rany... nie masz pojęcia.
-Nie mogę się doczekać przeczytaniu artykułu, panno Kavanagh - mówię, dając jej krótki, uprzejmy ukłon. Jest i Ana i chcę z nią porozmawiać.
-Odprowadzi mnie pani, panno Steele? - pytam, kiedy podchodzę do niej.
-Oczywiście - mówi ze zdziwieniem.
Carpe Diem, Grey.
Mruczę jakiś banał do tych, którzy jeszcze są w pokoju i prowadzę ją do drzwi, chcąc wyrzucić kilka odległości między nią a Rodriguez. Stoi w korytarzu, bawiąc się swoimi włosami.
-Zadzwonię do ciebie, Taylor. - mówię, a kiedy już jest prawie poza zasięgiem słuchu, pytam Anę, czy dołączy do mnie na kawę.
Jej długie rzęsy migoczą.
-Musze wszystkich odwieźć do domu - mówi z przerażeniem.
-Taylor - wołam, dzieki czemu jest już przy mnie. Muszę coś zrobić i nie wiem, czy to jest
dobry czy zły pomysł. Ona nie moze przestać przestać się wiercić. Z myślą o wszystkich sposobach, mógłbym zrobić jej tak, że przestanie się wiercić.
-Mieszkają w pobliżu uczelni? - kiwa głową i mówię Taylorowi, by zawiózł jej przyjaciół do domu.
-Widzi pani. Teraz dołączy pani do mnie na kawę?
- Um.. Panie Grey...To naprawdę...  - jąka się.
Cholera. To "nie". Zamieszam stracić tą transakcję. Patrzy mi prosto w oczy.
-Słuchaj, Taylor. Nie musisz ich zawozić do domu. Moge wymienić się pojazdami z Kate, jeśli dasz mi chwilę.
Moja ulga jest wyraźna, uśmiecham się.
Mam randkę!
Otwieram drzwi i wypuszczam ją. Taylor ukrywa swoje zdziwienie.
-Czy mozesz przynieść mi marynarkę, Taylor?
-Oczywiście, proszę pana.
Odwraca się na pięcie, usta drgają, gdy kieruje się korytarzem. Patrzę mu w oczy, jak znika w windzie. Opieram się o ścianę i czekam na pannę Steele.
Co do cholery mam jej powiedzieć?
Chcesz być moją uległą?
Nie, Grey. Weźmy tę jedną scenę na raz.
Taylor jest z powrotem w ciągu kilku minut, trzymając moją marynarkę.
-Czy to wszystko, sir?
-Tak. Dziękuję.
Daje mi ją i pozostawia mnie. Stoję, jak idiota w korytarzu.
Kiedy wróci Anastasia? Patrzę na zegarek. Pewnie negocjuje samochód z Katherine. Albo tłumaczy Rodriguez'owi, że po prostu idzie na kawę, żeby uspokoić ich. Moje myśli przyciemniają się. Może ona całuje go na pożegnanie.
Cholera.
Pojawia się po chwili, a ja jestem zadowolony. Nie wygląda na dziewczynę ''po całowaniu''.
-W porządku - mówi z determinacją. -Chodźmy na kawę - na jej policzkach słabo juz widać zaczerwienienia.
Patrzy na mnie ponownie.
-Pani przodem, panno Steele - ukrywam swój zachwyt, kiedy idzie przede mną. Jestem ciekawy o jej związek z Katherine, w szczególności o ich zgodność. Pytam ją, jak się długo znają.
-Od pierwszego roku studiów. Jest dobrą przyjaciółką - jej głos jest pełen ciepła. Ana jest wyraźnie przywiązana do niej.
Przyjechała na wywiad do Seattle, kiedy Katherine była chora, a ja mam nadzieję, że panna Kavanagh traktuje ją z tą samą lojalnością i szacunkiem.
Przy windzie naciskam przycisk i prawie natychmiast drzwi się otwierają. Widzę młodą parę w namiętnym uścisku, zawstydzają się, gdy nas widzą.
Ignoruje ich i robie krok w strone windy. Posyłam szelmowski uśmiech Anastasi.
Jedziemy na pierwsze piętro, atmosfera jest gęsta od niespełnionego pragnienia. I nie wiem, czy jest to ze strony małżonków za nami, czy ode mnie.
Tak. Chcę ją. Czy ona chce tego, co mam do zaoferowania?
Ulżyło mi, gdy drzwi otwierają się ponownie i biorę ją za rękę, co jest fajne i nie wilgotne, jak oczekuję. Może nie mam tyle nad nia wpływu, ile chcę. Myśl jest przygnębiająca.
W naszym wyniku, słyszymy zakłopotany chichot od pary.
-Ach, te windy - mruczę. Muszę przyznać, że jej chichot jest naiwny, ale całkowicie uroczy.
Wydaje się, że panna Steele jest bardziej urocza od nich.
Ona jest za młoda. Ona jest zbyt niedoświadczona, cholera. Lubię dotykac jej dłoni.
W kawiarni mówię jej, by znalazła stolik i pytam się, czego chce się napic. Ona jąka się i mówi, że chce English Breakfast, torebkę oddzielnie. To dla mnie nowość.
-Nie kawa?
-Nie przepadam za kawą.
-Dobrze. Cukier?
-Nie, dziękuję - mówi, patrząc na swoje palce.
-Coś do jedzenia?
-Nie, dziękuję - potrząsa głową i rzuca włosy przez ramię.
Muszę czekać w kolejce, podczas gdy kobieta za bezmyślną wymianę licznika, przeprasza z uprzejmością wszystkich klientów.
To frustrujące.
-Hej, przystojniaku. Co mogę ci podac? - pyta starsza kobieta z błyskiem w oku. To jest po prostu
urodziwa twarz, kochanie.
-Poproszę kawę z mlekiem. Herbatę English Breakfast. Torebkę na boku. I borówkową mufinke.
Anastasia może zmienić zdanie i zjeść.
-Odwiedziłeś Portland?
-Tak.
-Na weekend?
-Tak.
-Pogoda pewnie wzrosła dzisiaj.
-Tak.
-Mam nadzieję, że jeszcze pocieszysz się promieniami słonca.
Proszę przestać mówić do mnie, pospiesz się, kurwa.
-Tak - sycze przez zęby i spoglądam na Anę, która szybko odwraca wzrok.
Ona na mnie patrzy. Czy ona mnie kontrolowała?
Bańka nadziei pęcznieje w mojej klatce piersiowej.
-Proszę bardzo - kobieta mruga i umieszcza napoje na tacy.
-Można zapłacić kartą, kochanie. Miłego dnia życzę.
-Dziękuję.
Przy stole Anastasia gapi się na swoje palce, odzwierciedlając Bóg wie co.
-Grosik za pani myśli? - pytam.
Podskakuje i staje się czerwona, gdy kładę tacę. Siada wyciszona i upokorzona. Dlaczego?
Czy ona nie chce tu być?
-O czym pani myśli? - pytam jeszcze raz.
-To jest moja ulubiona herbata - mówi, a ja koryguję swoje psychiczne myśli, że jest to English Breakfast. Patrzę na nią, gdy macza torebkę. To skomplikowane. Umieszcza niemal natychmiast zużytą torebkę na spodek. Moje usta drgają z rozbawienia.
Ona mi mówi, że lubi słabą i czarną herbatę. Myślę, że w taki spsób opisuje człowieka.
Weź się w garść, Grey. Ona mówi o herbacie.
Dość tej preambuły. Nadszedł czas na należytą starannoś w tej transakcji.
-Czy on jest twoim chłopakiem?
Marszczy brwi, tworząc małe 'v' powyżej nosa.
-Kto?
To jest dobra odpowiedź.
-Fotograf. José Rodriguez.
Śmieje się. Ze mnie.
Ze mnie!
Nie wiem, czy ona myśli, że jestem zabawny. To denerwujące.
Ona lubi mnie, czy nie? Powiedziała mi, że to tylko przyjaciel.
Och, kochanie, on chce być kimś więcej niż przyjacielem.
-Dlaczego pan sądzi, że to mój chłopak? - pyta.
-Sposób, w jaki pani uśmiech się do niego, a on do pani - nie masz pojęcia, prawda? Chłopiec jest oczarowany.
-Jest dla mnie bardziej, jak rodzina - mówi.
Ok, więc pożądanie jest jednostronne, i przez chwilę zastanawiam się, czy ona zdaje sobie sprawę, że jest piękna. Patrzy, jak obieram muffinek z papieru i przez chwilę wyobrażam ją sobie na kolanach obok mnie. Karmię ją. Myśl jest wzbudzająca.
-Chce pani spróbować? - pytam.
Kręci głową.
-Nie, dziękuję - jej głos jest niepewny i patrzy znowu na swoje dłonie.
Dlaczego ona jest tak roztrzęsiona? Być może ze względu na mnie?
-A chłopak, którego spotkałem wczoraj w sklepie. On nie jest pani chłopakiem?
-Nie. Paul jest po prostu przyjacielem. Mówiłam panu to wczoraj - marszczy brwi, jakbym znowu się pomylił. Krzyżuję ramiona w obronie. Ona nie lubi prosić chłopaków. Pamiętam, jak niewygodne wydawało się, kiedy dzieciak w sklepie położył jej rękę na ramieniu.
-Dlaczego pan pyta? - dodaje.
-Denerwuje się pani w towarzystwie mężczyzn.
Jej oczy się rozszerzają. Są naprawdę piękne, kolor oceanu w Cabo, niebieskich oceanów. Powinienem ją tam wziąść.
Co? Skąd to się wzięło?
-Onieśmiela mnie pan - mówi i patrzy w dół, wiercąc się. Z jednej strony widać, ze jest taka uległa, ale z drugiej strony jest ... trudna.
-I słusznie czuje pani onieśmielenie.
Tak. Nie ma zbyt wielu ludzi na tyle odważnych, aby powiedzieć mi, że ich oniesmielam. Ona jest
uczciwa, a kiedy odwraca oczy, nie wiem, o czym myśli. To frustrujące. Lubi mnie?
-Jesteś tajemnicza, panno Steele.
-Nie ma nic we mnie tajemniczego.
-Myślę, że jest pani bardzo zamknięta w sobie - podobnie jak każda dobra uległa. -Z wyjątkiem, gdy zaczyna się pani rumienić. Chciałbym po prostu wiedzieć, dlaczego tak się pani rumieni.
Nie. To ją sprowokuje do odpowiedzi. Ugryzłem kawałek muffinka, czekając na jej odpowiedź.
-Czy zawsze czyni pan takie osobiste uwagi?
To nie tak, że czynię, prawda?
-Ne wiedziałem, że to robię. Uraziłem panią?
-Nie.
-To dobrze.
-Ale zachowuje się pan władczo.
-Jestem przyzwyczajony do zdobywania tego, co chcę, Anastasio. Na wszystkich polach.
-Nie wątpię w to - mruczy, a następnie chce wiedzieć, dlaczego nie poprosiłem jej, by mówiła do mnie po imieniu.
Co?
Pamiętam, jak opuszczała moje biuro w windzie i, jak moje imię wychodzi z jej inteligentnych ust. Czy była postrzegana przeze mnie? Czy celowo antagonizowania mnie? Mówię jej, że nikt nie nazywa mnie Christian'em, z wyjątkiem mojej rodziny...
Ja nawet nie wiem, czy to moje prawdziwe imię.
Nie myśl tak, Grey.
Zmienię temat. Chcę wiedzieć coś o niej.
-Jesteś jedynaczką?
Jej rzęsy trzepotają kilka razy, zanim odpowiada, że jest.
-Opowiedz mi o swoich rodzicach.
Przewraca oczami i muszę walczyć z przymusu, żeby jej nie skarcić.
-Moja mama mieszka w Georgi z mężem, Bobem. Mój ojczym mieszka w Montesano.
Oczywiście wiem, bo wszystko sprawdził Welch, ale chcę to usłyszeć od niej.
Usmiecha się, kiedy wspomina o swoim ojczymie.
-Twój ojciec? - pytam.
-Mój ojciec zmarł, kiedy byłam dzieckiem.
Przez chwilę wkraczam do swoich snów, patrząc na leżące ciało na brudnej podłodze.
-Przykro mi - mruczę.
-Nie pamiętam go - mówi. Jej wyraz twarzy jest oczywisty i jasny, i wiem, że Raymond Steele był dobrym ojcem dla tej dziewczyny.
-A pani matka wyszła ponownie za mąż?
Jej śmiech jest zajadły.
-Można powiedzieć, że tak -  ale ona jest skomplikowana. Jest jedną z niewielu kobiet, które poznałem, która siedzi w milczeniu.
-Niewiele pani zdradza, prawda?
-Tak, jak i pan.
Och, panno Steele. Grasz naprzód.
Z wielką przyjemnością i uśmiechem, przypominam sobie nasz wywiad.
-Już raz przeprowadziła pani ze mną wywiad i mogę przypomnieć kilka bardzo dociekliwych pytan.
Tak. Pytałaś mnie, czy jestem gejem.
Moje oświadczenie ma pożądany efekt, a ona jest zakłopotana. Ona zaczyna bełkotać o sobie i kilka szczegółów trafia do mnie o rodzinie. Jej matka jest nieuleczalną romantyczką. Przypuszczam, że ktoś na jej czwartym małżeństwie obejmował nadzieję nad doświadczeniem. Ona jest taka, jak jej matka? Nie mogę się zmusić, żeby ją zapytać. Jeśli mówi o niej tak, to nie mam nadziei.
Nie chcę kończyć tego wywiadu. Lubię dużo wiedzieć.
Pytam o jej ojczyma i ona potwierdza moje przeczucie. To oczywiste, że go kocha. Jej twarz jest świetlista, kiedy mówi o nim: o jego pracy (jest stolarzem), jego hobby (lubi piłkę nożną i rybołówstwo). Wolała żyć z nim, kiedy jej mama wyszła za mąż po raz trzeci.
Ciekawe.
Prostuje ramiona.
-Opowiedz mi o swoich rodzicach - domaga się. O swoich rodzicach. Nie lubię mówić o nich, więc daję jej nagie szczegóły.
-Mój tata jest prawnikiem, moja mama jest pediatrą. Żyją w Seattle.
-Co robi pańskie rodzeństwo?
Chce o tym wiedzieć? Odpowiadam jej, że Elliot pracuje w budownictwie, a Mia jest w Paryżu  i uczy się gotować pod okiem jakiegoś znanego francuskiego szefa kuchni. Słucha wniebowzięta.
-Słyszałam, że Paryż jest piękny -  mówi z rozmarzonym wyrazem twarzy.
-Jest piękny. Była tam pani?
-Nigdy nie opuściłam USA - w jej głosie słychć kadencję upadku, z odcieniem żalu. Mogę ją zabrać.
-Chciałaby pani tam polecieć?
Pierwszy Cabo, teraz Paryż? Weź się w garść, Grey.
-Do Paryża? Oczywiście. Ale tak naprawdę chciałabym odwiedzieć Anglię.
Jej twarz rozjaśnia się z podniecenia. Panna Steele chce podróżować. Ale dlaczego Anglia? Pytam ją.
-To jest ojczyzna Szekspira, Austen, sióstr Brontë, Thomas Hardy. Chciałabym zobaczyć miejsca, które zainspirowały tych ludzi do napisania tak wspaniałych książek - to oczywiste, jest to jej pierwsza miłość.
Książki.
Powiedziała to wczoraj u Claytona. To znaczy, że mam konkurować z Darcy, Rochester, i Anioł Clare: niemożliwi romantyczni bohaterowie. Oto dowód, że potrzebuję jej. Ona jest nieuleczalną romantyczką, jak jej matka. Aby dodać zniewagę szkody, patrzy na zegarek.
-Lepiej pójdę. Musze się uczyć - mówi.
Oferuję jej odprowadzenie do samochodu.
-Dziękuję za herbatę, panie Grey - mówi.
-Proszę bardzo, Anastasio. To dla mnie przyjemność - gdy mówię te słowa, zdaję sobie sprawę, że ostatnie dwadzieścia
minut było... przyjemne. Oferuję jej swój najbardziej olśniewający uśmiech, ofiaruję jej swoja rękę.
-Chodźmy - mówię. Bierze mnie za rękę, a jak idziemy z powrotem do Heathman nie mogę się otrząsnąć, jak
miło czuć jej rękę.
Może to na mnie działa.
-Zawsze chodzi pani w dżinsach? - pytam.
-Najczęściej - mówi. Nieuleczalna romantyczka, która tylko nosi dżinsy... Lubię swoje kobiety w spódniczkach. Lubię je dostępne.
-Ma pan dziewczynę? - pyta. Chce tylko romansu i nie mogę jej tego zaoferować.
-Nie, Anastasio Nie bawię się w dziewczyny.
Dotknięta dezaprobatą, odwraca się gwałtownie i potyka się na drodze.
-Cholera, Ana! - krzyczę, ciągnąc ją ku sobie, aby powstrzymać ją przed upadkiem na drodze. Rowerzysta idiota jedzie w niewłaściwy sposób po ulicy. Nagle jest w moich ramionach trzymając moje bicepsy, wpatrując sie we mnie. Jej oczy są zaskoczone i po raz pierwszy zauważam ciemniejszy pierścień niebieski krążący koło jej tęczówki. Są piękne, tak blisko są piękniejsze. Jej źrenice rozszerzają się i wiem, że mogę wpaść w jej spojrzenie i nigdy nie wrócić. Bierze głęboki oddech.
-Czy wszystko w porządku? - mój głos brzmi obco i zdaję sobie sprawę, że mnie dotyka, a mnie to nie obchodzi. Moje palce pieszczą jej policzek. Jej skóra jest miękka i gładka, a gdy dotykam swoim kciukiem jej dolna warge, mój oddech zamiera. Jej ciało jest dociskane ku mnie, a dotyk jej piersi i jej ciepła przez koszulę jest podniecające. Ma świeży zapach, który, przypomina mi sad jabłek mojego dziadka. Zamykając oczy, wdycham, zapisując jej zapach do pamięci. Kiedy je otwieram, wciąż patrzy na mnie, jej oczy patrzą na moje usta.
Cholera. Ona chce mnie pocałować.
Ja też chcę. Tylko raz. Jej usta są rozchylone, gotowe, czeka. Jej usta czuję pod swoim kciukiem.
Nie. Nie. Nie. Nie rób tego, Grey.
Ona nie jest dziewczyną dla ciebie.
Chce serca i kwiaty, a ja nie robią tego gówna.
Zamykam oczy, aby walczyć z pokusą, i kiedy otwieram je ponownie, moja decyzja jest zarządzona.
-Anastasio - szepczę. -Musisz się trzymać ode mnie z daleka. Nie jestem mężczyzną dla ciebie.
Małe 'v' formuję się między jej brwiami, a ja myślę, że przestała oddychać.
-Oddychaj Anastasio, oddychaj - muszę pozwolić jej odejść, zanim zrobię coś głupiego, ale jestem zaskoczony na swoją niechęć.
Chcę trzymać ją przez chwilę.
-Mam zamiar cię puścić i pozwolić ci odejść.
Robie krok do tyłu i wydaje mi się, że nie chce mnie puścić, ale dziwnie, nie czuję żadnej ulgi. Przesunąłem ją w swoje ramiona, aby zapewnić, że może ustać. Jej wyraz twarzy zmienia się na upokorzony. Jest upokorzona przez moje odpalenie.
Do diabła. Nie chciałem cię zranić.
-Rozumiem - mówi, rozczarowanie słychac w jej tonie. Jest formalna i odległa, ale ona nie rusza się. -Dziękuję - dodaje.
-Za co?
-Za uratowanie mnie.
Chce jej powiedzieć, że nie musi dziękować... że to szlachetny gest, ale nie chce tego pewnie usłyszeć.
-Ten idiota jechał w niewłaściwy sposób. Cieszę się, że tu jestem. Aż boję się pomyśleć, co mogło się z tobą stać - teraz to ja bełkoczę, wciąż nie mogę pozwolić jej odejść. Oferuję jej, by odpoczęła w hotelu, wiem, że to sztuczka, aby przedłużyć czas z nią i dopiero wtedy mogę pozwolić jej odejść.
Kręci głową, zawija się ramionami w ochronnym geście. Chwilę później jesteśmy po drugiej stronie ulicy i muszę się spieszyć, aby za nią nadążyć.
Kiedy dotarliśmy do hotelu, odwraca się i wychodzi mi po raz kolejny z podziękowaniami.
-Dzięki za herbatę i za sesję zdjęciową.
-Anastasio... ja... - nie wiem, co powiedzieć, poza tym, że jest mi przykro.
-Co, Christianie? - zaskakuje mnie.
Whoa. Ona jest na mnie zła, wlewa całą pogardę w moje imię. Odchodzi. A ja nie chcę, żeby szła.
-Powodzenia w egzaminach.
Jej oczy migają w bólu i oburzeniu.
-Dzięki - mruczy, słychać pogardę w jej głosie. -Do widzenia, panie Grey - odwraca się i idzie w kierunku garażu podziemnego. Patrzę na nią,mając nadzieję, że spojrzy na mnie, ale nie. Znika w budynku, pozostawiając ślad żalu, pamiętam o jej pięknych niebieskich oczach i o zapachu jabłek w sadzie.

*** 
Witam ponownie! :)
Chcę poinformować, ze teraz będę się starała rozdziały dodawać co 2-3 dni. Chcę z tym tłumaczeniem skończyć do konca sierpnia, bo później zaczyna się szkoła i niestety nie będę mogła tak często dodawać.
Pod ostatnim rozdziałem jedna anonimowa osoba napisała, że jest za dużo błędów. Rozumiem ją, ale nie muszę być taka perfekcyjna. Nie mam zbytnio czasu, by sprawdzać od początku cały tekst. Nie mam nikogo takiego, by mógł mi pomóc poprawiać tekst. Mam taką prośbę, więc... Jeżeli ktoś jest takim 'krytykiem', lubi sprawdzać i poprawiać teksty, niech zgłosi się do mnie. Ta osoba pomogłaby mi wtedy i myślę, że może wtedy tekst lepiej by wyglądał. Kontakt do mnie macie na tym blogu po lewej stronie. Piszcie na Aska lub na Twittera. A jeżeli chcecie napisać do mnie na email, to podaję: victoria19821986@gmail.com
Byłabym bardzo wdzięczna :)
Jeżeli są jakieś błędy, lub nieporozumienia - przepraszam!
Przeczytałeś/aś - skomentuj!!!

3 komentarze :

  1. Mimo szczerych chęci nie mogę wysłać maila. Coś chyba nie tak z adresem. Jeśli możesz to napisz go jeszcze raz.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. victoria19821986@gmail.com przepraszam za błąd. Przez przypadek dodałam g :)

      Usuń
    2. Chyba mi się udało wysłać, ale ten rząd cyferek nie wygląda optymistycznie, gdy nie można skopiować maila :D Pozdrawiam

      Usuń