18 lip 2015

PIĄTEK, MAJ 20, 2011

Po raz pierwszy od pięciu dni spokojnie spałem. Może zniszczyłem moje nadzieje na jej zdobycie, wysyłając te książki. Patrzę na dupka w lustrze patrzącego na mnie chłodnymi, szarymi oczami.
Kłamca.
Kurwa.
Spokojnie. Mam nadzieję, że zadzwoni. Ma mój numer.
Spotykam panią Jones, gdy idę do kuchni.
-Dzień dobry, panie Grey.
-Dzień dobry, Gail.
-Co chcesz na śniadanie?
-Poproszę omlet. Dziękuję.
Siedzę przy kuchennym blacie, gdy gosposia przygotowuje śniadanie. Przeglądam The Wall Street Journal i The New York Times, potem analizuję The Seattle Times.
Mój telefon brzęczy, zagubiony gdzieś w gazetach.
To Elliot. Co to do cholery chce mój starszy brat?
-Elliot?
-Stary. Muszę wyjechać z Seattle w ten weekend. Ta laska jest cały czas na moich śmieciach i mam jak uciec.
-Twoich śmieciach?
-Tak. Mówisz tak, jakbyś nie miał własnych.
Ignoruję jego docinki, a potem przebiegła myśl przychodzi mi do głowy.
-A co powiesz o wędrówce do Portland? Możemy pojechać po południu. Zostaniemy tam na noc i wrócimy do domu w niedzielę.
-Brzmi nieźle. Helikopterem, czy wolisz jechać?
-Do takich rzeczy to jest potrzebny helikopter, Elliot. Przyjdź do biura w porze lunchu i pojedziemy.
-Dzięki, stary. Zawdzięczam ci życie - Elliot rozłącza się.
Elliot, gdy zawsze miał problemy, musiałem ja je zawsze rozwiązywać. Niefortunne kobiety, szybko seks, za dużo alkoholu.
-Panie Grey. Czy zrobić jedzenie na ten weekend?
-Przygotuj coś lekkiego i pozostaw w lodówce. Możliwe, że będę w sobotę.
Albo i nie.
Ona nie da ci drugiej szansy, Grey.
Spędziwszy większość swojego życia zarządzając innymi, powinienem być lepiej w zarządzaniu własnym sobą.

Elliot śpi większość drogi do Portland. Biedny skurwiel musi być zmęczony. Praca i pieprzenie: to główne zajęcia Elliota. Rozciągnął się na fotelu i głośno chrapie.
Po trzech godzinach jazdy, dojeżdżamy do Portland, więc dzwonię do Andrei.
-Panie Grey -  odpowiada.
-Czy mogłabyś dostarczyć dwa rowery górskie do Heathmana?
-W jakim czasie, sir?
-Za 3 godziny.
-Rowery są dla ciebie i twojego brata"
-Tak.
-Twój brat jest z tobą?
-Tak.
-Zajmę się tym od razu.
-Świetnie - rozłączam się, a następnie dzwonię do Taylora.
-Panie Grey - odpowiada za pierwszym sygnałem.
-O której będziesz w Portland?
-Około dziewiatej wieczorem.
-Czy przywieziesz R8?
-Z przyjemnością, sir - Taylor też jest fanatykiem samochodów.
-Dobrze - kończę połączenie i rozgłaszam muzykę. Zobaczymy, czy Elliot prześpi The Verve.
Ciekawe, czy książki zostały już dostarczone Kusi mnie zadzwonić do Andrei ponownie, ale wiem, że zostawiłem ją z ogromną ilością pracy. Poza tym, nie chcę dać swoim pracownikom pretekstu do plotek. Zwykle nie robię tego rodzaju gówna.
Dlaczego wysłałem jej pierwsze wydanie?
Bo chcę zobaczyć ją znowu.
Mijamy przejazdem Vancouver i zastanawiam się, czy Ana już skończyła egzamin.
-Hej, człowieku, gdzie jesteśmy? - wyrywa się Elliot ze snu.
-Zbudziłeś się - mruknąłem. -Jesteśmy prawie na miejscu. Jedziemy na rowery górskie.
-Jesteśmy?
-Tak.
-Fajnie. Pamiętasz, kiedy tata nas zabierał na górki?
-Tak - kręcę głową na to wspomnienie. Mój ojciec jest dramaturgiem, prawdziwym człowiekiem renesansu:
akademicki, wysportowany, swobodny w towarzystwie innych. Przyjął trójkę dzieci... a ja jestem tym, który nie spełniał jego oczekiwań.
Ale zanim zacząłem dojrzewać, miedzy nami była więź. Był moim bohaterem. Robił przy nas to, co kochał. Zabierał nas na kemping i uprawialiśmy inne sporty na świeżym powietrzu: żeglarstwo, kajakarstwo, kolarstwo, robiliśmy wszystko.
Dojrzewanie wszystko zniszczyło.
-Pomyślałem, że jak przyjechaliśmy tu po południu, to znajdziemy czas na wycieczkę.
-Dobry pomysł.
-Więc przed kim uciekasz?
-Człowieku, kobieta typu jestem zakochana i nie zostawiaj mnie. Znasz to. Bez zobowiązań. Nie wiem, dowiedziały się, że uruchomiłem swój własny biznes.
-To po co zmieniasz je jak rękawiczki?
-Odezwał się...Masz prawo do utrzymania penisa tylko dla siebie.
-Nie sądzę, żebyśmy zaczęli omawiać mojego penisa, mówimy o tobie.
-Straciłem rachubę. W każdym razie, tyle o mnie. A jak stymulowanie światem wielkich finansów i handlu?
-Naprawdę chcesz wiedzieć? - spytałem, patrząc na niego.
-Nie - parska, a ja śmieję się z jego apatii braku elokwencji.
-O jaki biznes ci chodzi? - pytam.
-Masz możliwość sprawdzenia inwestycji?
-Zawsze - to moja praca.
-Cóż, mam zamiar popracować nad projektem Spokane Eden w przyszłym tygodniu i to z harmonogramem, ale będziemy mieli tylko tydzień - wzrusza ramionami. Pod jego nieco porywczym charakterem mój brat jest eko-wojownikiem. Jego zamiłowanie do zrównoważonego życia sprawia, że z niektórych niedzielnych rozmów przy obiedzie z rodziną, wynika najnowszy projekt rozwoju ekologicznego dla tanich mieszkań na północ od Seattle.
-Mam nadzieję, że po zainstalowaniu nowego systemu szarej-wody, o którym ci mówiłem, wszystkie domy będą mogły zmniejszyć zużycie wody i rachunki nawet o dwadzieścia pięć procent.
-Imponujące.
-Mam nadzieję.
Jedziemy w ciszy przez centrum Portland i gdy parkujemy w garażu podziemnym w Heathman, Elliot mruczy:
-Wiesz, zapomnieliśmy o meczu Marinersów dziś wieczorem.
-Być może dzisiaj będziesz mógł spędzić noc przed telewizorem. Twój kutas będzie mógł odpocząć, a ty obejrzeć baseball.
-Brzmi jak plan.

Nadążanie za Elliotem jest wyzwaniem. On płynnie spływa w dół szlaku. Elliot nie zna strachu i za to go podziwiam. Ale przez jazdę w tym tempie, nie mam szans docenić naszego otoczenia. Zdaje sobie sprawę, że widzę bujną zieleń migającą obok mnie, a moje oczy są skupione na szlaku, próbując uniknąć dziur.
Pod koniec jazdy oboje jesteśmy brudni i zmęczeni.
-To było najbardziej zabawne doświadczenie, z jakim miałem do czynienia ubrany w swoje ubrania - mówi Elliot, oddając rower do boya hotelowego w Heathman.
-Tak - mruczę, a następnie przywołuję obraz Anastasii, gdzie uratowałem ją przed pędzącym rowerzystą. Jej ciepło dociskane było do mojej piersi, jej zapach szturmował moje zmysły.
Mam przy sobie swoje ubrania z wtedy...
-Tak - znowu mruknąłem.
Sprawdzam swój telefon w windzie, kiedy udajemy się na najwyższe piętro.
Mam kilka e-maili, kilka wiadomości od Eleny z zapytaniem, co robię w ten weekend, ale żadnych nieodebranych połączeń od Anastasii. Jest już przed 7: 00. Musiała otrzymać książki niedawno. Myśl ta przygnębia mnie.
Jestem tu... w Portland... i staram się kurwa na swój sposób, a ona nic.
-Człowieku, tamta laska dzwoniła pięć razy i zostawiła cztery wiadomości. Czy ona widzi, jak zdesperowany jestem, by jej nie widzieć? - skomle Elliot.
-Możliwe, że jest w ciąży.
Elliot blednie i śmieje się.
-Ha, ha, ha..nie śmieszne - burczy. -Poza tym, nie robiliśmy tego tak długo. Ani często.

Po szybkim prysznicu wracam do Elliota i siadamy do oglądania meczu Marinersów przeciwko San Diego Padres. Zamawiamy steki, sałatki, frytki, kilka piw, a ja siadam obok Elliota,ciesząc się jego towarzystwem . I pogodziłem się z faktem, że Anastasia już nie zadzwoni. Martinesi są w czołówce, a wygląda na to, że może być jeszcze niezła zadyma.
Niestety tak nie jest, choć Marinersi wygrywają 4-1.
-Mariners! Do przodu! - krzyczy Elliot, sącząc butelkę piwa.
Jak trutnie, siedzimy na kanapie, analizując ruchy wszystkich zawodników na boisku. Nagle mój telefon zaczyna brzęczeć i numer panny Steele miga na ekranie.
To ona.
-Anastasia? - nie ukrywam swojego zdziwienia lub przyjemności. W tle jest głośno i brzmi tak, jakby była na imprezie czy w barze. Elliot zerka na mnie, więc wstaję z kanapy i jestem poza zasięgiem jego słuchu.
-Dlaczego mi wysłałeś książki? - jej dziwny głos sprawia, że włosy mi się jeżą.
-Anastasio, wszystko w porządku? Mówisz dziwne.
-Nie jestem dziwna, ty jesteś - jej głos jest oskarżycielski.
-Anastasio, ty piłaś?
Cholera. Z kim ona jest?Z fotografem? Gdzie jest jej przyjaciółka Kate?
-A co cię to obchodzi? - brzmi na wojowniczą gburowatą,wiem, że jest pijana, ale również wiem, że nic jej nie jest.
-Jestem ciekaw. Gdzie jesteś?
-W barze.
-W którym barze? - powiedz mi. Lęk kwitnie w moim jelicie. Ona jest młoda kobietą, pijaną, gdzieś w Portland. Nie jest bezpieczne.
-Bar w Portland.
-Jak dotrzesz do domu? - uszczypnąłem grzbiet nosa.
-Znajdę sposób.
Co do cholery? Czy ona ma zamiar prowadzić? Pytam ją ponownie, w którym jest w barze, ale ignoruje moje pytanie.
-Dlaczego wysłałeś mi książki, Christianie?
-Anastasio, gdzie jesteś? Powiedz mi.
Jak ona wróci do domu?
-Jesteś taki... władczy. Ana, chodź ze mną kawę... Nie Ana, idź sobie... idź ode mnie... podejdź...bliżej, bliżej... - chichocze. W każdej innej sytuacji, przełożył bym ją przez kolano i dawał jej klapsy. Chcę pokazać jej, jak apodyktyczny mogę być. Ona doprowadza mnie do szału.
-Ana, gdzie, kurwa jesteś?
Chichocze ponownie. Cholera, ona śmieje się ze mnie!
Znowu!
-Jestem w Portland...Daleko od Seattle i ciebie.
-Gdzie w Portland?
-Dobranoc, Christianie - linia milknie
-Ana.
Odłożyła telefon! Patrzę na telefon z niedowierzaniem. Nikt nigdy mnie tak nie potraktował.
Co to ma być, kurwa!
-Co się stało? - Elliot odwraca się na kanapie, by na mnie spojrzeć.
-Rozmowa po prostu z pijakiem - spojrzałem na niego i jego usta otworzyły się ze zdziwienia.
-Ty?
-Tak - nacisnąłem przycisk oddzwonienia, próbując zachować swoja złość i niepokój.
-Cześć - mówi, swoim dawnym głosem: cichym i nieśmiałym. Jest w spokojniejszym miejscu.
-Idę po ciebie - mój głos jest lodowaty, walczę z swoim gniewem. Szybko się rozłączam.
-Muszę iść po tę dziewczynę i zabrać ją do domu. Chcesz iść?
Elliot patrzy na mnie, jakby wyrosły mi jeszcze dwie głowy.
-Ty? Z laską? To muszę zobaczyć - Elliot chwyta trampki i zakłada je szybko.
-Muszę zadzwonić - idę do sypialni i decyduję się, czy zadzwonić do Barneya lub Welcha. Barney jest najstarszym inżynierem w dziale telekomunikacyjnym mojej firmy. Jest technicznym geniuszem. Ale to, czego chcę się dowiedzieć, nie zalicza się do rzeczy prawnych. Trzymać to lepiej z dala od firmy.
Szybko wybieram numer do Welcha, w ciągu kilku sekund słyszę już jego chrapliwy głos.
-Panie Grey?
-Chciałbym naprawdę wiedzieć, gdzie jest teraz Anastasia Steele.
-Rozumiem - zatrzymuje się na chwile. - Proszę zostawić to mi, panie Grey.
Wiem, że to jest poza prawem, ale ona nie może być w niebezpieczeństwie.
-Dziękuję.
-Oddzwonię za kilka minut.
Elliot zaciera ręce z radości, z głupim uśmieszkiem na twarzy, kiedy wracam do salonu.
Kurwa.
-Tylko nie zrób tym bałaganu dla całego świata - mówi ze śmiechem.
-Ja prowadzę. Spotkamy się w garażu za pięć minut - warknąłem, ignorując jego zadowolona twarz.

Bar jest zatłoczony, pełno tu studentów,mają niezłą zabawę. W głośnikach leci jakieś indyjskie gówno, a parkiet jest wypełniony falującym tłumem.
Czuję się stary.
Ona tu gdzieś jest.
Elliot śledzi mnie cały czas.
-Czy mogę ja zobaczyć? - krzyczy przez hałas.
Skanuję pokój i jedynie wypatruję Katherine Kavanagh. Jest z grupą przyjaciół, ogólnie jest pełno ludzi, siedzących przy stole. Nie ma śladu po Anie, ale na stoliku jest pełno kieliszków i kubków po piwie.
Cóż, zobaczmy, czy panna Kavanagh jest lojalna wobec swojej przyjaciółki, jak Ana w stosunku do niej.
Patrzy na mnie ze zdziwieniem, kiedy podchodzimy do ich stolika.
-Katherine - mówię na powitanie, a ona przerywa mi, zanim pytam o Anę.
-Christian, co za niespodzianka, aby zobaczyć cię tutaj - krzyczy, starając się przekrzyczeć poziom hałasu. Trzech facetów przy stoliku patrzą na mnie i na Elliota groźnie.
-Byłem w okolicy.
-A kto to jest? - uśmiecha się raczej zbyt jasno na Elliota, przerywając mi jeszcze raz. Co za irytująca kobieta.
-To jest mój brat, Elliot. Elliot, to Katherine Kavanagh. Gdzie jest Ana?
Jej uśmiech poszerza się, gdy patrzy na Elliota i jestem zaskoczony, gdy chłopak odwzajemnia uśmiech.
-Myślę, że wyszła na świeże powietrze - Kavanagh odpowiada, ale nie patrzy na mnie. Ma wzrok utkwiony w Panie-Wypieprz-I-Porzuć. Em. Cóż, to jest jej pogrzeb.
-Na zewnątrz? Gdzie? - krzyczę.
Wskazuje na podwójne drzwi na drugim końcu sali.
Przeciskałem się przez tłum, idąc do drzwi, pozostawiając trzech niezadowolonych facetów, Kavanagh i Elliota, uśmiechając się do siebie.
Za podwójnymi drzwiami jest korytarz do damskiej toalety, a za nimi drzwi, które są otwarte na zewnątrz. Czyli znajduje się na tylnym parkingu, jak na ironię, gdzie z Elliotem zaparkowaliśmy.
Wychodzę na zewnątrz i znajduję się w przestrzeni spotkań zakochanych, miziających się przy ścianie czy w krzakach. Otoczony przez osoby palące, pijące, lub po prostu już nie kontaktujące. Skanuję parking i dostrzegam ją.
Do diabła! Ona jest z fotografem, choć trudno powiedzieć, w przyćmionym świetle. Jest w jego
ramionach, ale wydaje się, jakby chciała się wydostać. Mruczy coś do niej, co nie słychać i całuje ją, wzdłuż jej szczęki.
-José, nie - mówi, a potem staje się jasne. Chce go odepchnąć.
Nie chce tego.
Przez chwilę chcę mu wyrwać głowę. Swoje dłonie zacisnąłem w pięści i podchodzę do nich.
-Pani powiedziała nie - odpycham go do niej, mój głos jest zimny i złowieszczy, w stosunku ciszy na podwórku, usiłuję zachować swój spokój.
On uwalnia Anę, a ta mruży oczy i patrzy na mnie, oszołomiona i pijana.
-Grey - mówi, jego głos brzmi lakonicznie.
Ana zatacza się, a potem wymiotuje na chodnik.
O cholera!
-Fuj. Dios Mio, Ana! - José odskakuje z drogi w obrzydzeniu.
Pieprzony idiota.
Ignorując go, łapię ją za włosy i trzymam je wysoko, gdy nadal wymiotuje, wyrzucając wszystko, co spożyła tego wieczoru. Robię to z pewnym rozdrażnieniem, bo zwracam uwagę, że nie wydaje się, by cokolwiek jadła. Prowadzę ją z dala od ciekawskich spojrzeń w kierunku jednego z klombów.
-Jeśli masz zamiar ponownie zwymiotować, zrób to tutaj. Będę cię trzymał. Tu jest ciemniej - może wymiotować w spokoju. Ona wymiotuje znowu i znowu, podpierając ręce na cegłach. To jest żałosne. Gdy jej żołądek jest już pusty, relaksuje się i myślę, ze już skończyła. Uwalniam ją, daję jej chusteczkę, którą jakimś cudem mam w wewnętrznej kieszeni marynarki.
Dziękuję, pani Jones.
Wycierając usta, odwraca się i siada na cegłach, unikając kontaktu wzrokowego, bo jest zawstydzona i zakłopotana. A jednak jestem bardzo zadowolony, ze mogę ją zobaczyć. Przeminęła mi już wściekłość na fotografa. Stoję na parkingu baru studenckiego w Portland z panną Anastasią Steele.
Chowa głowę w dłoniach, kuli się, a następnie patrzy na mnie, przerażona. Po chwili patrzy mi przez ramię. Zakładam, że to jej "przyjaciel".
-Eee... hm... do zobaczenia w środku - mówi Jose, ignorując moje spojrzenie na nim.
-Przykro mi - mówi w końcu, gdy jej palce ściskają miękką chusteczkę.
Dobra, pobawimy się.
-Za co przepraszasz, Anastasio?
-Głównie za telefon. Za te no... Och, lista nie ma końca - mruczy.
-Wszyscy przez to przechodziliśmy, ale nie tak drastycznie, jak ty - dlaczego jest to takie zabawne dokuczać tej młodej kobiecie?
-Chodzi o to, by znać własne granice, Anastasio. Jestem za przekraczaniem granic, ale to jest poza nawiasem. Czy masz w zwyczaju tego typu zachowania?
Być może, że ma problem z alkoholem. Myśl jest niepokojąca, a ja uważam, czy powinienem zadzwonić do swojej matki o skierowanie do poradni detox.
Ana zamyśliła się na chwilę, jakby była zła, między jej brwiami utworzyło się małe 'v', a ja stłumiam ochotę, by ją pocałować.
-Nie - mówi. -Nigdy nie byłam pijana przed i teraz nie już nie mam ochoty pić w przyszłości - patrzy na mnie i kołysze się lekko. Może zemdleć, więc przyciskam ją do swoich ramion.
Jest zaskakująco lekka.
-Chodź, zabiorę cię do domu.
-Muszę powiedzieć Kate - mówi, gdy jej głowa spoczywa na ramieniu.
-Mój brat może jej powiedzieć.
-Co?
-Mój brat Elliot rozmawia z panną Kavanagh.
-Tak?
-Był ze mną, kiedy zadzwoniłaś.
-W Seattle?
-Nie, zostałem w Heathmanie.
A mój dziki pościg się opłacił.
-Jak mnie znalazłeś?
-Śledziłem twój telefon komórkowy, Anastasio. - kieruję się w stronę samochodu. Chcę jechać do domu.
-Masz kurtkę lub torebkę?
-Eee... tak, mam Katherine. Christianie, proszę, muszę powiedzieć o tym Kate. Będzie się martwić.
Zatrzymuję się i gryzę się w język. Kavanagh nie martwiła się, gdy przebywała z romantycznym fotografem. Rodriguezem. To jego nazwisko. Jakich ona ma przyjaciół? Światła z baru, oświetlają jej zatroskaną twarz.
Aż boli mnie, gdy ją kładę na ziemie i biorę za dłoń. Trzymając się za ręce, idziemy z powrotem do baru, zatrzymując się przy stole Kate. Jeden z młodych mężczyzn, nadal siedzi, patrząc zirytowany.
-Gdzie jest Kate? - Ana krzyczy, przekrzykując poziom hałasu.
-Tańczy - facet mówi, jego ciemne oczy patrzą na parkiet. Ana zabiera kurtkę i torebkę, i niespodziewanie łapie mnie za ramię.
Zamrażam.
Cholera.
Moje tętno przyspiesza, a zaostrzone pazury zacieśniają się wokół mojej szyi.
-Ona jest na parkiecie - krzyczy, jej słowa łaskotają moje ucho. I nagle strach znika, a walenie w moim sercu, ustaje.
Co?
Spoglądam w tłum, aby ukryć swoje zamieszanie  i zabieram ją do baru, zamawiając dużą szklankę wody i przekazując jej ją.
-Pij.
Przyglądając mi się nad szklanką, bierze niepewny łyk.
-Wszystko - rozkazuję. Mam nadzieję, że to wystarczy, aby uniknęła jutro wielkiego kaca.
Co mogło się z nią stać, gdybym nie interweniował? I myślę, co by się stało ze mną.
Jej dotyk.
Moja reakcja.
Ana kołysze się trochę, gdy pije, więc uspokajam ją, kładąc rękę na jej ramię. Lubię ją dotykać.
Hmm ... kwiecisty, Grey.
Kończy swojego drinka i kroczy w tłum.
Ok. Chce porozmawiać z przyjaciółką. Badam zatłoczony parkiet, kiedy przeciskam się przez tłum ludzi. Łapię ją za rękę i prowadzę ją w stronę parkietu. Waha się, ale jeśli ona chce porozmawiać ze swoją przyjaciółką, jest jeden sposób, zatańczy ze mną. Gdy wiem, że ona chce mnie dotknąć, to jest w porządku. Potrafię sobie radzić, zwłaszcza, że mam na sobie kurtkę. Splecieni, docieramy do Kate i Elliota, którzy robią spektakl wokół siebie.
Wciąż tańcząc, Elliot pochyla się ku mnie, gdy jesteśmy przy nich, zauważam Anę w swoich ramionach i posyła mi uśmiech z niedowierzaniem.
-Biorę Anę do domu. Powiedz Kate - krzyczę do ucha.
Kiwa głową i ciągnie Kavanagh w ramiona.
Dobrze. A teraz, pozwól mi zabrać panią, panno Pijany Żuk do domu, ale z jakiegoś powodu wydaje mi się, ze nie chce iść.
Ogląda Kavanagh z niepokojem. Gdy idziemy na parkiet, spogląda na Kate, a potem na mnie, kołysząc się.
-Kurwa - jakimś cudem łapię ją. Kusi mnie, aby przeciągnąć ją przez ramię, ale nie chcę, żebyśmy byli widoczni być, więc tulę ją do swojej piersi i wychodzę na zewnątrz.
-Chryste - mruczę, łowiąc klucz ze swoich dżinsów i przytrzymując ją w tym samym czasie. O dziwo, udało mi się ją usadzić na przednim siedzeniu i przypiąć..
-Ana - wstrząsam nią, bo jest niepokojąco cicho. -Ana.
Mruczy coś niezrozumiale i wiem, że jest jeszcze przytomna. Wiem, że powinienem ją odwieźć do domu, ale to długa droga do Vancouver, a ja nie wiem, czy będzie znowu wymiotować. Nie chcę w swoim Audi wymiocin.
Jadę do Heathman, mówiąc sobie, że robię to dla jej dobra.
Tak, powiedz sobie to, Grey.

Śpi w moich ramionach, kiedy jedziemy windą do apartamentu. Muszę rozebrać ją z dżinsów i butów. Nieświeży zapach wymiocin przenika przestrzeń. Naprawdę chciałbym ją wykąpać, ale to już wykraczałoby poza granice przyzwoitości.
W swoim apartamencie, kładę jej torebkę na kanapie , a następnie prowadzę ją do sypialni i kładę na łóżku. Znów coś mamrocze, ale nie budzi się.
Szybko zdejmuję jej buty i skarpetki, i umieszczam je w plastikowej torbie do prania przez hotel. Następnie zdejmuje jej dżinsy. Ona spada z powrotem na łóżko, z rozłożonymi bladymi rękoma i nogami. Przez chwilę wyobrażam sobie te nogi owinięte wokół swojej talii, jak jej nadgarstki są przywiązane do krzyża św. Andrzeja. Zauważam siniak na jej kolanie i zastanawiam się, czy to od upadku w moim biurze.
Jest oznaczona od tego czasu... jak ja.
Siadam obok niej i patrzę, jak nie przytomnie otwiera oczy.
-Śpij, Ana - szeptam, zdejmując powoli jej kurtkę.
-Grey.. Usta... - mruczy przez sen.
-Tak, kochanie - zamyka oczy ponownie i przewraca się na bok. Wyciągam ją kołdrę i składam romantyczny pocałunek w jej włosach. Teraz, jej brudne ubrania, poszły do prania, znowu wyśmienicie pachnie. Jabłka, świeże, smaczne... Ana. Jej usta są rozchylone, rzęsy spoczywają na bladych policzkach, a jej skóra wygląda bez zarzutu. Muskam jej skórę na kości policzkowej.
-Śpij dobrze - mruczę, a następnie udaję się do salonu.
Przed pójściem spać, sprawdzam e-maile i wiadomość od Welcha, prosząc go, aby sprawdził, czy José Rodriguez nie widnieje w kartotece policji.
Jestem ciekaw. Chcę wiedzieć, czy on żeruje na pijane, młode kobiety. Wtedy przypominam sobie, że muszę załatwić ubrania dla panny Steele. Wysyłam szybko e-maila do Taylora.

Od: Christian Grey
Re: Panna Anastasia Steele
Data: 20 maja 2011, 23:46
Do: J B Taylor
Dzień dobry, czy możesz znaleźć następujące ubrania dla panny Steele i dostarczyć do mojego pokoju w Heathmanie do godziny 10:00:
Jeans: Niebieski Denim. Rozmiar 4
Bluzka: Niebieska. Ładna. Rozmiar 4
Converse: Czarne Rozmiar 7
Skarpety: Rozmiar. 7
Bielizna: Majtki. Rozmiar Małe.
Bra-Oszacowanie 34C.
Dziękuję.
Christian Grey
CEO, Szary Enterprises Holdings, Inc.

Potem wysyłam SMS-a do Elliota.

Ana jest ze mną.
Jeśli nadal jesteś z Kate, powiedz jej.

Zaraz przychodzi odpowiedź.

Powiem.
Mam nadzieję, że jej nie spłoszysz.
Ty ci baaardzo potrzebna. ;)

Jego odpowiedź sprawia, że prycham.
Masz rację, Elliot. Jest mi potrzebna.
Otwieram swoją pracę e-mail i zaczynam czytać...

***
Witam :)
Och, ten Grey musi ją zawsze kontrolować :D
Następny rozdział dodam 22 lub 23 lipca, ponieważ dzisiaj wyjeżdżam, a nie będę miała możliwości napisania rozdziału.
Jeżeli są jakieś błędy, lub nieporozumienia - przepraszam!
Przeczytałeś/aś - skomentuj!!!

2 komentarze :

  1. Uuu 22 mam imieniny, więc będzie prezent ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam i mam nadzieje, że niedługo będzie :) Życzę dalszych sukcesów :)

    OdpowiedzUsuń