11 lip 2015

SOBOTA, MAJ 14, 2011


ANASTASIA ROSE STEELE

Data urodzenia:
10 września 1989, Montesano, Waszyngton
Adres:
1114 SW Green Street, Apartament 7, Haven Heights, Vancouver, WA 98888
Numer telefonu:
360-959-4352
Numer Ubezpieczenia Społecznego:
987-65-4320
Bank:
Wells Fargo Bank w Vancouver, WA: Acct. No.: 309361: pozostało 683,16 dolarów
Zawód:
Student WSU Vancouver College of Arts and Sciences
przedmiot kierunkowy: angielski
GPA:
4.0
Wykształcenie:
Montesano Senior High School Jr.
Wynik SAT:
2150
Zatrudnienie:
Sklep Clayton'a Hardware, NW Vancouver Drive, Portland, OR (niestacjonarne)
Ojciec:
Franklin A. Lambert, data urodzenia: 01 września 1969,
Zmarł 11 września 1989
Matka:
Carla May Wilks Adams,
Data urodzenia: 18 lipca 1970
m. Frank Lambert 01 marca 1989,
owdowiała 11 września 1989
m. Raymond Steele 06 czerwca 1990,
rozwiedli się 12 lipca 2006
m. Stephen M. Morton 16 sierpnia 2006,
rozwiedli się 31 stycznia 2007
m. Bob Adams 06 kwietnia 2009
Przynależność polityczna:
Nie znaleziono
Wyznania religijne:
Nie znaleziono
Orientacja seksualna:
Nieznana
Relacje:
Brak wskazania

          Ślęczę nad streszczeniem po raz setny, ponieważ otrzymałem go dwa dni temu, patrząc
przez pewien wgląd o zagadkowej pannie Anastasii Rose Steele. Nie mogę wydostać tej cholernej kobiety z mojego umysłu i to poważnie zaczyna mnie wkurzać. W ubiegłym tygodniu, podczas szczególnego nudnego spotkania, odsłuchałem sobie wywiad w swojej głowie. Jej przebieranie palcami o dyktafon, sposób, w jaki chowała swoje włosy za ucho i jak przygryzała swoją wargę. Tak. Gryzienie wargi potępiało mnie za każdym razem.
A teraz jestem tutaj. Zaparkowałem u Claytona. Sklep z narzędziami na obrzeżach Portland, tu pracuje.
Jesteś głupcem, Szary. Dlaczego tu jesteś?
Wiedziałem, że to do tego doprowadzi. Przez cały tydzień myślałem o tym, by ją zobaczyć ponownie. Znam ją od tego czasu, kiedy wypowiedziała moje imię w windzie. Stawiałem opór. Czekałem pięć dni, pięć żmudnych dni, aby zobaczyć, czy o niej zapomnę.
I nie czekałem. Nienawidzę czekania ... na wszystko.
Nigdy wcześniej nie 'ścigałem' kobiety. Kobiety mają rozumieć to, co od nich oczekuję. Obawiam się, że panna Steele jest po prostu zbyt młoda i, że nie będzie zainteresowana tym, co mam do zaoferowania jej.
Czy ona... Czy ona by mogła zrobić z siebie dobrą uległą? Kręcę głową. Więc jestem tutaj, siedzę w
podmiejskim parkingu w ponurej części Portland.
Jej sprawdzenie nic niezwykłego nie przyniosło, z wyjątkiem ostatniego faktu, który był na czele w moim umyśle. Jest to powód dla którego tu jestem. Dlaczego panna Steele nie ma chłopaka? Nic nie wiadomo o orientacji seksualnej, być może, że jest gejem. Prychnąłem, myśląc, że to mało prawdopodobne. Przypominam sobie pytanie zadane w trakcie wywiadu. Jej ostre zakłopotanie, sposób, w jaki jej skóra zaczerwieniła się na  blady róż... Musiałem cierpieć od lubieżnych myśli, odkąd ją poznałem.
To dlatego tu jesteś.
Chcę ją zobaczyć ponownie. Te niebieskie oczy straszą mnie nawet w moich snach. Nie wspominałem o tym Flynn i cieszę się, bo nie zachowuje się, jak prześladowca. Może powinienem pozwolić mu o tym znać. Nie. Nie chcę, żeby opowiadał mi o swoim najnowszym gównie opartym o terapię. Muszę tylko odwrócić uwagę jednego pracownika sprzedającego sprzęt. Przyjechałeś tu taki kawał drogi. Zobaczymy, czy mała panna Steele jest tak atrakcyjna, jak to możliwe.
Czas na przedstawienie, Grey.
Dzwoni kuranta, gdy wchodzę do sklepu. Jest o wiele większy, niż na zewnątrz i choć to prawie pora lunchu, miejsce jest ciche w sobotę. Zapomniałem, jakie możliwości może stanowić przechowywanie sprzętu dla kogoś takiego jak ja. Wszystkiego szukam przede wszystkim w sklepie internetowym, ale kiedy jestem tutaj, być może zaopatrzę się w kilka przedmiotów: rzepy, kółka łącznikowe. Tak. Znajdę przemiłą pannę Steele i zabawię się.
Zajmują mi całe trzy sekundy, aby ją dostrzec. Pochyla się nad ladą, wpatrując się w ekran komputera i zajada swój lunch - bajgiel. Roztargniona, ociera okruchy z kącika ust i bierze swój palec do ust, ssie go. Mój kogut drgnął. Reakcja mojego organizmu jest irytująca. Może to zatrzyma się, jeśli kajdany... kurwa... i zbiczuję ją...i niekoniecznie w tej kolejności. Tak. To jest to, czego potrzebuję.
Ona jest całkowicie wchłaniana przez swoje zadanie, a to daje mi okazję, by ją przestudiować. Lubieżne myśli przenoszę na bok. Ona jest atrakcyjna, poważnie atrakcyjna. Pamiętam ją dobrze.
Patrzy się i zamarza. To jest tak denerwujące, gdy po raz pierwszy ją spotkałem. Ona przypina mnie wymagającym spojrzeniem szoku. Myślę i nie wiem, czy to jest dobra odpowiedź, czy zła odpowiedź.
-Panno Steele. Co za miła niespodzianka.
-Panie Grey - mówi speszona. Ach, dobra odpowiedź.
-Byłem akurat w okolicy. Muszę zrobić małe zakupy. Miło znowu panią widzieć, panno Steele. - prawdziwa przyjemność. Jest ubrana w ciasny podkoszulek i dżinsy, na początku tego tygodnia miała jakieś bezkształtne gówno. Ma długie nogi, wąską talię i duże piersi. Jej usta są nadal otwarte ze zdziwienia, a ja muzę oprzeć się pokusie, by położyć palec pod jej podbródek i zamknąć jej usta. Przyjechałem z Seattle po prostu do ciebie i, w jaki sposób teraz patrzysz... naprawdę było warto tu przyjechać.
-Ana. Mam na imię Ana. Czym mogę służyć, panie Grey? - bierze głęboki oddech, jej ramiona są kwadratowe. Daje mi fałszywy uśmiech, jestem pewien, że rezerwuje go dla klientów.
Gra, panno Steele.
-Potrzebuję paru rzeczy. Na początek chciałbym kilka opasek zaciskowych.
Moja prośba zbija ją z tropu. Wygląda na zaskoczoną.
Och, to będzie zabawne. Byłabyś zaskoczona, co można zrobić z tymi opaskami, kochanie.
-Mamy opaski w różnych rozmiarach. Pokazać panu? - mówi.
-Tak. Proszę prowadzić, panno Steele.
Wychodzi zza lady i pokazuje ręką w kierunku jednego z regałów.
Zastanawiam się leniwie, jakby wyglądała w dużych obcasach. W Louboutins...
-Są z towarami elektrycznymi, regał ósmy. - jej głos waha się i rumieni się...
Mam nad nią wpływ. Nadzieja kwitnie w mojej klatce piersiowej.
Ona nie jest homoseksualna. Uśmiecham się.
-Pani przodem. - pokazuję ręką, by dalej prowadziła. Pozwalając jej iść do przodu, daje mi to przestrzeń i czas, aby podziwiać jej fantastyczny tyłek. Jej długi, gruby kucyk zachowuje czas jak metronom do delikatnego kołysania biodrami. Ona naprawdę jest świetna: słodka, uprzejma i piękna. Ma wszystkie cechy fizyczne wartości ID, jak uległa. Ale pytanie za milion dolarów... Mogłaby być uległą? Pewnie nic nie wie o moim stylu życia, ale ja bardzo chcę wprowadzić ją do niego. Jest długa droga do tej umowy, Grey.
-Jest pan w Portland w interesach? - pyta, przerywając moje myśli.
Jej głos jest wysoki; udaje zainteresowaną. To sprawia, że chce mi się śmiać. Kobiety rzadko mnie rozśmieszają.
-Odwiedziłem wydział rolniczy WSU w Vancouver. - kłamię.
Jestem tutaj, aby zobaczyć Cię, panno Steele.
Jej twarz blednie, a ja czuję się jak gówno.
-Obecnie finansuje niektóre badania dotyczące płodozmianu i gleboznawstwa. - to jest, co najmniej prawdziwe.
-To wszystko stanowi część pańskiego planu nakarmienia świata? - ona marszczy brwi, rozbawiona.
-Coś w tym rodzaju. - mruczę.
Czy ona się ze mnie śmieje? Och, chciałbym ją lepiej poznać, jeśli by chciała.
Ale jak zacząć? Może z kolacją ... Teraz, to będzie powieść, biorąc szanse na kolację.
Dochodzimy do opasek, które są umieszczone w asortymencie długościami i kolorami.
Roztargniony, swoimi palcami śledzę je. Mógłbym prosić ją na kolację. Jak na randkę?
Czy ona zaakceptuje to? Kiedy spoglądam na nią, bada swoje napięte palce. Ona nie może na mnie spojrzeć ...To jest obiecujące. Biorę zawsze dłuższe krawaty. Są one bardziej elastyczne, mimo wszystko, mogą one pomieścić dwie kostki i dwa nadgarstki na raz.
-Te będą dobre.
-Czy coś jeszcze? - mówi szybko.
-Chciałbym jakąś taśmę maskującą.
-Remontuje pan mieszkanie?
-Nie remontuję.
Och, gdybyś tylko wiedziała do czego mi jest potrzebna ...
-Tędy - mówi. - Taśmę malarską mamy w innym dziale.
Chodź, Grey. Nie mamy zbyt wiele czasu. Muszę zaangażować ją w jakąś rozmowę.
-Długo tu pani pracuje? - oczywiście, ja już znam odpowiedź. Dla niektórych ona jest zakłopotana. Chryste, ta dziewczyna jest nieśmiała. Nie mam nadzieji w piekle. Odwraca się szybko i idzie do wystawy ku sekcji oznaczonej dekorowaniem. Ja idę za nią z niecierpliwością, jak szczeniak.
-Cztery lata. - mruczy, gdy pochyla się i chwyta dwie taśmy, każda ma inną szerokość.
-Wezmę tą. - szersza taśma jest o wiele bardziej skuteczna, jak knebel. Gdy podaje mi ją, nasze palce dotykają się na krótko. To rozbrzmiewa w moim kroczu. Cholera!
Ona blednie.
-Coś jeszcze? - jej głos jest miękki i ochrypły.
Chryste, ma taki sam wpływ na mnie, co ja na nią. Chyba...
-Myślę, że trochę liny.
Ona idzie dalej, dając mi jeszcze jedną szansę, aby docenić jej fantastyczny tyłek.
-Mamy włókna syntetyczne i naturalne liny... Sznurki... Kable...
Cholera. Stop. Wzdycham, próbując odpędzić jej wizerunek, kiedy zawieszam ją pod sufitem w moim pokoju zabaw.
-Poproszę pięć metrów liny z włókna naturalnego.
Jest gruba, więc jakby chciała z nią walczyć...
Drżenie przebiega po jej palcach, ale mierzy pięć metrów, jak profesjonalista. Wyciąga nóż z swojej prawej kieszeni, odcina linę w jednym szybkim ruchem i zwija ją starannie w pętlę. Imponujące.
-Była pani harcerką?
-Zorganizowane zajęcia grupowe nie są dla mnie, panie Grey.
-A co jest dla ciebie, Anastasio? - jej źrenice rozszerzają się, gdy patrzę na nią.
Tak!
-Książki. - odpowiada.
-Jakie książki?
-Och, no wie pan. Zwykłe. Klasyka. Literatura brytyjska, przede wszystkim.
Literatura brytyjska? The Brontës i Austen, założę. One są typowo romantyczne - serca i kwiaty.
To niedobrze.
-Potrzebuje pan jeszcze czegoś?
-Nie wiem. Co pani poleca? - chcę zobaczyć jej reakcję.
-Dla majsterkowicza? - pyta zdziwiona.
Chcę gwizdać ze śmiechu. Och, kochanie. DIY nie jest moją rzeczą. Kiwam głową, tłumiąc swoją radość. Jej oczy podążają w dół mojego ciała, napinam się. Ona mnie sprawdza!
-Kombinezon. - wyrywa.
Słyszę od niej najbardziej nieoczekiwane rzeczy.
-Nie chce pan chyba zniszczyć ubrań. - gestem ręki pokazuje na moje dżinsy.
Nie mogę się oprzeć.
-Zawsze mogę je zdjąć.
-Um. - rumieni się i patrzy w dół.
-Wezmę jakieś kombinezony. Broń boże, abym zniszczył ubranie.
Bez słowa, odwraca się i idzie żwawo do regału. Ide za nią.
-Czy coś jeszcze? - mówi, gdy wręcza mi parę niebieskich kombinezonów. Jest przerażona, oczy wciąż ma w dole. Chryste, robi rzeczy dla mnie.
-Jak idzie praca nad artykułem? - pytam, w nadziei, żeby trochę się zrelaksowała.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko.
Wreszcie.
-To nie ja go piszę. Katherine. Panna Kavanagh. Mój współlokator, ona go pisze. Jest bardzo szczęśliwa z tego wywiadu. Jest redaktorem gazety. Była zdruzgotana, że nie mogła przeprowadzić z panem tego wywiadu.
To najdłuższe wypowiedziane jej zdanie od naszego pierwszego spotkania, mówi o kimś innym. Nie o sobie. Ciekawe.
-Tylko jest problem, bo nie ma żadnych pańskich oryginalnych zdjęć.
Wytrwała panna Kavanagh chce fotografii. Fotosy promocyjne, co? Mogę to zrobić. Pozwoli mi to spędzić czas z przemiłą panną Steele.
-Jaki rodzaj fotografii ona chce?
Patrzy na mnie przez chwilę, a potem kręci głową zakłopotana, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Cóż, jestem w pobliżu. Moze jutro... - mogę zatrzymać się w Portland. Popracuję w hotelu. Pokój w Heathman moze być. Potrzebuję Taylor'a, by zabrał ze sobą laptop i trochę ubrań. Albo Elliot. Chyba, ze pieprzy, co jak zwykle MO w weekend.
-Wziąłby pan udział w sesji zdjęciowej?
Kiwnąłem głową. Tak, chcę spędzić z tobą więcej czasu ...
Spokojnie, Grey.
-Kate będzie zachwycona, jeśli uda nam się znaleźć fotografa. - uśmiecha się, a jej twarz świeci się jak bezchmurny świt. Ona zapiera dech w piersiach.
-Daj mi znać, co do jutra. - wyciągam portfel ze swoich dżinsów. - Moja wizytówka. Jest na niej mój numer komórkowy. Musisz zadzwonić przed dziesiątą rano. - a jeśli nie, udam się z powrotem do Seattle i zapomnę o tym głupim przedsięwzięciu.
Ta myśl mnie przygnębia.
-Dobrze. - nadal się uśmiecha.
-Ana! - oboje odwracamy się i widzę młodego człowieka, pojawia się na końcu sklepu. Jego oczy wędrują na pannę Anastasię Steele. Kim do cholery jest ten kutas?
-Eee, przepraszam na chwilę, panie Grey. -  podchodzi do niego i dupek przytula ją. Moja krew płynie zimna. To pierwotna odpowiedź.
Zabieraj pieprzone łapy od niej.
Zacisnąłem dłonie w pięści i uspokoiłem się nieco, gdy nie odwzajemnia jego uścisku.
Dzielą się informacjami szeptem. Może fakty Welch były błędne. Może ten facet jest jej chłopakiem. Nie może oderwać oczu od niej. Stoi z ręką opartą na jej ramieniu. Ona wydaje się zakłopotana, przestępując z nogi na nogę.
Cholera. Powinienem iść. Ona jest z tym facetem. Potem mówi mu coś innego, dotyka jego ramienia, nie rękę.
Dobrze.
-Eee ... Paul, to jest Christian Grey. Panie Grey, to jest Paul Clayton. Jego brat jest właścicielem tego sklepu.
Ona daje mi dziwne spojrzenie, że nie rozumiem i kontynuuje:
-Znam Paul'a odkąd tutaj pracuję, chociaż nie widzimy siebie tak często. Wrócił z Princeton, gdzie studiuje administrację. - papla, dając mi dużo wyjaśnień i mówi mi, że nie są razem. Brat szefa, nie chłopak. Ulżyło mi. Ta kobieta naprawdę dostała się pod moją skórą.
-Pan Clayton. - moj ton jest celowo obcięty.
-Pan Grey. - Jego uścisk dłoni jest wiotki, jak jego włosy. Dupek.
-Poczekaj, chyba nie TEN Christian Grey? Z Grey Enterprises Holdings?
Tak, to ja, ty kutasie.
W mgnieniu oka, przeglądam go. Usmiecham się
-Wow, jest coś w czym mogę pomóc?
-Anastasia już to zrobiła, panie Clayton. Była bardzo uprzejma.
Teraz spierdalaj.
-Świetnie -  usmiecha się, pokazując rząd swoich białych zębów. -Do zobaczenia później, Ana.
-Jasne, Paul. -  mówi, a on idzie na tył sklepu. Patrzę, jak znika.
-Coś jeszcze, panie Grey?
-Tylko te rzeczy. - mruczę. Cholera, jestem na czasie, a ja nadal nie wiem, czy ją jeszcze zobaczę. Muszę wiedzieć, czy jest nadzieja. Zapytać ją? Czy jestem gotowy na uległą, która o niczym nie wie? Będzie potrzebowała znacznego szkolenia. Zamykając oczy, wyobrażam sobie, ciekawe możliwości jej zaprezentowania... . Czy ona kiedykolwiek to robiła?
Wraca do lady kasjera i kasuje moje zakupy, utrzymując cały czas oczy na rejestrze.
Spójrz na mnie, do cholery! Chcę zobaczyć ponownie jej twarz i ocenić, o czym ona myśli.
W końcu podnosi głowę.
-Razem czterdzieści trzy dolary, proszę.
Czy to wszystko?
-Chce pan torebkę? -  pyta, gdy przekazuje jej mój AmEx.
-Poproszę, Anastasio. - piękne imię dla pięknej dziewczyny pięsci płynnie mój język.
Pakuje rzeczy żwawo. Muszę iść.
-Zadzwoni pani do mnie w sprawie tej sesji zdjęciowej, tak?
Kiwa głową, gdy wręcza z powrotem moją kartę.
-Dobrze. Do jutra, może. - nie mogę po prostu tego zostawić. Muszę dać jej znać, że jestem zainteresowany.
-Aha, i Anastasio. Cieszę się, panna Kavanagh nie mogła przeprowadzić tego wywiadu. - wygląda na zaskoczoną i zaszczyconą.
To jest dobre.
Przewieszam torbę przez ramię i opuszczam sklep.
Tak, wbrew mojego lepszego wyroku, chcę ją. Teraz muszę czekać ... kurwa czekać ... ponownie. Wykorzystując siłę woli, biorę komórkę z kieszeni i wsiadam do samochodu. Celowo na nią nie patrzę. Moje oczy patrzą w wsteczne lusterko, gdzie mogę zobaczyć drzwi sklepu, ale wszystko co widzę to osobliwy sklep. Nie jest w oknie, nie patrzy na mnie.
To rozczarowujące.
Nacisnąłem przycisk 1 na szybkie wybieranie i usłyszałem Taylor'a.
-Panie Grey. - mówi.
-Dokonam rezerwacji w The Heathman. Pozostanę w Portland w ten weekend, mozesz przyjechac SUV'em. Zabierz mój komputer, formalności i ubrania.
-Tak, panie. I Charlie Tango?
-Czy Joe przeniósł go do PDX?
-Tak, proszę pana. Będę za około trzy i pół godziny.
Rozłączyłem się i uruchomiłem samochód. Więc spędzę kilka godzin w Portland. Nie mogę się doczekać, aby się dowiedzieć, czy ta dziewczyna jest mną zainteresowana. Co robić? Czas na wycieczkę, tak myślę. Może uda mi się.

Minęło pięć godzin od rozmowy z przemiła panną Steele. Co to do cholery było? Patrzę na ulicę z okna mojego apartamentu w Heathman. Nie znoszę czekania. Jest pochmurno na zewnątrz. Przeznaczyłem dla siebie wycieczkę do Forest Park, ale spacer nie wyleczył mojego podniecenia. Jestem zły na nią, że nie dzwoni, ale przede wszystkim jestem zły na siebie. Jestem głupcem. Co za strata czasu gonić tą kobietę. Nigdy nie gonie kobiet
Grey, weź się w garść.
Wzdycham, sprawdzając swój telefon po raz kolejny w nadziei, że po prostu brakowało jej odwagi, ale nic. Przynajmniej Taylor przyjechał i mam wszystkie swoje gówna. Mam raport Barneya o jego departamencie. Czytam grafen i mogę pracować w spokoju.
Spokój? Nie wiadomo. Od spotkania z panną Steele nie mam spokoju w swoim biurze.

Kiedy rzuciłem okiem, zmierzch owiał mój apartament w szarych cieniach. Perspektywa nocy jest przygnębiająca. Podczas, gdy rozważam, co zrobić, mój telefon wibruje na polerowanym drewnianym biurku. Nieznany, ale dziwnie znajomy numer z kodem obszaru Washington miga na ekranie.
Nagle moje serce pompuje, jakby zabrakło mi dziesięć mil.
Czy to ona?
Odbieram.
-Eee ... Panie Grey? Tu Anastasia Steele.
Moja twarz wybucha uśmiechem. No no. Oddycha nerwowo, panna Steele.
-Panno Steele. Jak miło panią słyszeć. -  słyszę jej oddech i dźwięk wędruje bezpośrednio do mojego krocza.
Wspaniale. Mam nad nią wpływ. Podobnie, jak ona na mnie.
-Um... Chcielibyśmy sie umówić na tę sesję zdjęciową do artykułu. Jutro, jeśli to jest w porządku. Gdzie byłoby wygodnie dla pana?
W moim pokoju. Tylko ty, ja i opaski.
-Zatrzymalem się w hotelu Heathman w Portland. Dziewiata trzydzieści, jutro rano?
-Dobrze, do zobaczenia tam - nie może ukryć ulgi i radości w swoim głosie.
-Liczę na to, panno Steele. - rozłaczam się, zanim wyczuwam swoje podniecenie. Jestem zadowolony. Przeczesuję do tyłu swoje włosy.
W jaki sposób, do cholery, mam zamknąć tą sprawę?

***
Dobry wieczór. Oto 2 rozdział. Bym dodała go już trochę kilka godzin wcześniej, ale koleżanka do mnie przyszła i siedziała z jakieś 2-3 godziny.
Podoba mi się ta książka. Naprawdę! Ten Grey i jego myśli xD Taki wspaniały i atrakcyjny *_*
Następny rozdział dodam 16 lub 17 lipca. Jeżeli coś nie wypali, to od razu was poinformuję.
I dziekuję za wszystkie komentarze, które dodajecie tu i na wattpada.
Dobranoc :***
Jeżeli są jakieś błędy, lub nieporozumienia - przepraszam!
Przeczytałeś/aś - skomentuj!!!

4 komentarze :

  1. Mhm... W sumie to nie wiem, jak mam skomentować to tłumaczenie. Oczywiście super, że tłumaczysz i wyrazy szacunku za to. Niestety jest sporo błędów. Mam wrażenie, że starasz się tłumaczyć zbyt dosłownie i przez to niektóre zdania brzmią dziwnie; "... idzie żwawo do ołtarza" - chyba do półki, wystawy, regału. Powinien być numer ubezpieczenia społecznego, a nie zabezpieczenia - tak mi się przynajmniej wydaje. "Moja prośba łapie ją z tropu" - zbija ją z tropu. Nie chcę przytaczać wszystkich tego typu błędów, bo jest ich zbyt dużo, ale jeśli zależy Ci na dobrym tekście, a nie tylko tłumaczeniu, to może warto znaleźć dobrą betę, poprosić krytyczną koleżankę o pomoc albo samej popracować nad tekstem, bo nie wierzę, że Ty nie dostrzegasz podobnych błędów. Spróbuj popracować nad tekstem, wnieść coś swojego, a nie jedynie tłumaczyć kropka w kropkę. Przeczytaj sobie kilka razy swoje tłumaczenie, a sama dostrzeżesz zdania, które nie brzmią dobrze w naszym języku. Nie wiem ile masz lat, jakie wykształcenie i jak wiele tekstów już tłumaczyłaś, ale jestem pewna, że jeśli tylko zechcesz, z każdym kolejnym rozdziałem będzie lepiej.
    Interpunkcja nieco nawala. Przypomnij sobie odmianę zaimków :).
    Mam nadzieję, że moja krytyka wpłynie na Ciebie jedynie mobilizująco, a nie wręcz przeciwnie, bo ostatnią rzeczą jakiej pragnę, to ostudzić Twój zapał. Twój blog jest bardzo estetyczny, przyjemnie się go przegląda i czuję, że jesteś osobą, która nie zadowala się jedynie przeciętnością i dąży do perfekcyjności.
    Pod kolejnym rozdziałem postaram się odnieść już do samego tekstu i emocji, jakie wywołał, a tymczasem życzę powodzenia, zapału, chęci i odwagi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi tam się podoba, mimo błędów to i tak idzie się domyślić o co chodzi. Nic nie szkodzi, przecież sama pisałaś, że za wszelkie błędy przepraszasz, więc nie mam się czego czepiać. Życzę dalszych sukcesów oraz miłego pisania. Dzięki, że tłumaczysz i przynajmniej starasz się aby coś było, naprawdę doceniam to :) Nie mogę się doczekać następnego, szkoda tylko, że taki krótki :) Miłego dnia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo, ze mnie doceniasz :) Miłego :*

      Usuń
  3. tłumaczenie super, mimo błędów czyta sie świetnie :) doceniam trud i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń