7 maj 2016

WTOREK, MAJ 24, 2011 (2 CZĘŚĆ)

Nazywa się Lelliot. Jest starszy ode mnie. Śmieje się. I śmieje. I wrzeszczy. I cały czas
mówi. Cały czas mówi do mamy i taty. Jest moim bratem. „Czemu nie mówisz?” – pyta
znów Lelliot i znów, i znów. „Głupiś czy co?” – mówi znów Lelliot i znów, i znów.
Doskakuję do niego i walę go w buzię i znów, i znów, i znów. Płacze. Dużo płacze. Ja nie
płaczę. Ja nigdy nie płaczę. Mama jest na mnie zła. Muszę za karę siedzieć na dolnym
stopniu. Muszę długo siedzieć. Ale Lelliot nigdy więcej nie pyta mnie, dlaczego nie
mówię. Jak zacisnę rękę w pięść, ucieka. Lelliot się mnie boi. Wie, że jestem potworem.


Kiedy rano wracam z biegania, przed prysznicem sprawdzam e-maile. Nic od panny Steele, ale
też jest dopiero 7:30.
Grey, otrząśnij się z tego. Weź się w garść.
Podczas golenia patrzę z wściekłością na szarookiego kutasinę, który gapi się na mnie
z lustra. Koniec z tym . Zapomnij o niej dzisiaj.
Mam pracę do wykonania i robocze śniadanie.

– Freddie mówił, że za kilka dni Barney może mieć dla ciebie prototyp tabletu – przekazuje mi
podczas wideokonferencji Ros.
– Wczoraj oglądałem schematy, robią wrażenie, ale nie wiem, czy to jest to, o co nam
chodzi. Nawet jeśli nam się uda, nadal nie będzie wiadomo, jakie rozwiązania technologiczne
wprowadzić i do czego mogą posłużyć w krajach rozwijających się.
– Nie zapomnij o rynku krajowym – wtrąca.
– Jeśli się uda.
– Christianie, powiedz mi tylko, jak długo zamierzasz tkwić w Portlandzie? – Ros sprawia
wrażenie poirytowanej. – Co się tam wyprawia? – Zerka w kamerkę internetową, a potem
ciężkim wzrokiem wpatruje się w ekran, próbując dopatrzyć się czegoś w mojej twarzy.
– Fuzja. – Staram się nie uśmiechnąć.
– Marco wie o niej?
Parskam śmiechem. Marco Inglis jest szefem mojego działu fuzji i przejęć.
– Nie, to nie taki rodzaj fuzji.
– Och. – Ros w sekundzie milknie i jest, sądząc po minie, zaskoczona.
No. To sprawa prywatna.
– Hm, mam nadzieję, że ci dobrze pójdzie – mówi, uśmiechając się znacząco.
– Ja też mam taką nadzieję – odpowiadam jej takim samym uśmiechem,
porozumiewawczo. – A teraz możemy pogadać o Woodsie?
W ciągu ostatniego roku przejęliśmy trzy firmy technologiczne. Dwie kwitną, przekraczając
wszelkie wskaźniki, a jedna nie daje sobie rady mimo początkowego optymizmu Marca.
Prowadzi ją Lucas Woods, który okazał się idiotą – wszystko na pokaz, zero treści. Pieniądze
uderzyły mu do głowy, zaczął się rozpraszać i z jego winy firma straciła przewodnictwo, które
niegdyś miała w produkcji światłowodów. Instynkt podpowiadał mi, żeby oczyścić firmę
z aktywów, wywalić Woodsa i połączyć dział technologiczny ze spółką matką.
Ale Ros uważa, że Lucas potrzebuje więcej czasu – i że my go też potrzebujemy, jeśli
planujemy likwidację i przebranżowienie jego firmy. Jeśli do tego dojdzie, pociągnie to za sobą
drogie odprawy.
– Myślę, że Woods miał dość czasu na zapobieżenie sytuacji. Po prostu nie przyjmuje do
wiadomości stanu faktycznego – ucinam te rozważania. – Musimy go odstrzelić i chciałbym,
żeby Marco ocenił koszt likwidacji.
– Marco chce o tym teraz porozmawiać. Zaloguję go.

O 12.30 Taylor wiezie mnie do WSU w Vancouver na lunch z rektorem, szefem wydziału nauki
o ochronie środowiska i wicerektorem do spraw finansowych. Kiedy zbliżamy się do długiego
podjazdu, nie mogę się oprzeć, by nie wypatrywać pośród studentów panny Steele. Niestety, nie
widzę jej; pewnie zaszyła się w bibliotece i czyta jakiegoś klasyka. Myśl o niej skulonej gdzieś
z książką jest pokrzepiająca. Mój ostatni e-mail pozostał bez odpowiedzi, ale przecież Ana
pracuje. Może coś się wyjaśni po lunchu.
Kiedy podjeżdżamy pod budynek władz uczelni, dzwoni komórka. To Grace. Nigdy nie
dzwoni w tygodniu.
– Mama?
– Halo, kochanie. Jak się masz?
– Świetnie. Zaraz mam spotkanie.
– Twoja sekretarka powiedziała, że jesteś w Portlandzie. – Jej głos jest pełen nadziei.
Niech to diabli. Myśli, że jestem z Aną.
– Tak. W sprawach zawodowych.
– Jak się miewa Anastasia?
No proszę!
– O ile wiem, świetnie, Grace. O co chodzi?
O dobry Boże. Wygląda na to, że muszę też zająć się oczekiwaniami matki.
– Mia przyjeżdża do domu tydzień wcześniej, w sobotę. Mam akurat spotkanie, a ojciec jest
poza domem na panelowej konferencji prawniczej w sprawie filantropii i działań pomocowych –
mówi.
– Chcesz, żeby ją odebrał?
– Zrobisz to?
– Jasne. Powiedz jej, żeby przysłała mi czas przylotu.
– Dziękuję, kochanie. Pozdrów ode mnie Anastasię.
– Muszę iść. Do widzenia, mamo. – Przerywam połączenie, zanim zdąży zadać bardziej
krępujące pytania. Taylor otwiera drzwi.
– Powinienem wrócić o trzeciej.
– Tak jest, panie Grey.
– Spotykasz się jutro z córką, Taylor?
– Tak, proszę pana. – Jego twarz tchnie ciepłem i ojcowską dumą.
– Wspaniale.
– Będę tu o trzeciej – potwierdza.
Idę do budynku… Zapowiada się ciężki lunch.

Udało mi się dzisiaj nie myśleć w kółko o Anastasii Steele. Prawie. Podczas lunchu zdarzało mi się
przyłapać na tym, że wyobrażam ją sobie w moim pokoju zabaw… Jak to go nazwała?
„Czerwona Komnata Bólu”. Kręcę głową, uśmiechając się, i sprawdzam e-maile. Ta kobieta
potrafi się wysłowić, ale dziś nie dała jeszcze znaku życia.
Przebieram się z garnituru w dres, szykując do hotelowej siłowni. Kiedy już mam wyjść,
słyszę sygnał z komputera. To ona.

Od: Anastasia Steele
Temat: Moje uwagi… Co z Twoimi?
Data: 24 maja 2011 18:29
Do:
Christian Grey
Panie,
proszę, zwróć uwagę na datę pochodzenia 1580–90 r. Z całym szacunkiem
przypominam, Panie, że mamy 2011. Od tamtej pory przeszliśmy długą drogę.
Pozwolę sobie zaproponować Ci definicję do rozważania na nasze spotkanie:
kompromis – rzecz.:
1. uzgodnienie drogą obustronnych ustępstw; zgoda osiągnięta przez dostosowanie
sprzecznych lub przeciwstawnych żądań, zasad itp., drogą wzajemnych modyfikacji
żądań; 2. wynik takiego ustalenia; 3. coś pośredniego: „Dom dwupoziomowy to
kompromis między parterowym a wielopoziomowym”; 4. zagrożenie, zazwyczaj
reputacji; wystawienie się na niebezpieczeństwo lub podejrzliwość, itp.: osiągnąć zgniły
kompromis.
Ana

Co za zaskakujący, prowokacyjny e-mail panny Steele, ale nasze spotkanie nadal ma szanse
powodzenia. Hm , co za ulga.

 Od: Christian Grey
Temat: Co z moimi uwagami?
Data: 24 maja 2011 18:32
Do: Anastasia Steele
Trafna uwaga, brawurowo przeprowadzona, jak zawsze, Panno Steele. Zabiorę Cię
z mieszkania o 19:00 jutro.
Christian Grey
Prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.

Telefon buczy. To Elliot.
– Cześć, ważniaku. Kate prosiła mnie, żebym ci zadał bobu z przeprowadzką.
– Przeprowadzką?
– Żebyś pomógł w przeprowadzce Kate i Anie, kapuściany łbie.
Przesadnie wzdycham, żeby wiedział, co o tym myślę. Naprawdę prostacki z niego dupek.
– Nie dam rady. Muszę odebrać Mię z lotniska.
– Co? Mama nie może ani tato?
– Nie. Mama zadzwoniła z tym dzisiaj do mnie.
– No, to chyba nic się nie wymyśli. Nie mówiłeś mi, jak ci poszło z Aną. Piep…
– Do widzenia, Elliot. – Przerywam połączenie.
To nie jego interes i czeka na mnie e-mail.

Od: Anastasia Steele
Temat: 2011 r. – kobiety potrafią prowadzić auto
Data: 24 maja 2011 18:40
Do: Christian Grey
Panie,
mam samochód, umiem prowadzić.
Wolałabym spotkać się gdzieś indziej.
Gdzie?
Pod Twoim hotelem o 19:00?
Ana

Ależ to irytujące. Natychmiast odpisuję.

Od: Christian Grey
Temat: Uparte młode kobiety
Data: 24 maja 2011 18:43
Do: Anastasia Steele
Droga Panno Steele,
odsyłam do mojego e-maila z 24 maja 2011 wysłanego o 1:27 i zawartej tam
definicji.
Czy jesteś przekonana, że zawsze będziesz w stanie zrobić, co Ci kazano?
Christian Grey
Prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.

Odpowiada z ociąganiem, co w niczym nie poprawia mojego nastroju.

Od: Anastasia Steele
Temat: Zawzięci mężczyźni
Data: 24 maja 2011 18:49
Do: Christian Grey
Panie Grey,
chciałabym prowadzić.
Proszę.
Ana

Zawzięty? Ja? No, niech mnie szlag. Jeśli nasze spotkanie przebiegnie zgodnie z planem, jej
przekora odejdzie w zapomnienie. Przyjmując to za pewnik, zgadzam się.

Od: Christian Grey
Temat: Zirytowani mężczyźni
Data: 24 maja 2011 18:52
Do: Anastasia Steele
Znakomicie.
Mój hotel o 19:00.
Widzimy się w Marble Bar.
Christian Grey
Prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.

Od: Anastasia Steele
Temat: Nie tak zawzięci mężczyźni
Data: 24 maja 2011 18:55
Do: Christian Grey
Dziękuję,
Ana x

I zostaję nagrodzony ikonką pocałunku. Ignorując nastrój, w jaki mnie to wprawia, daję jej
znać, że jest mile widziana. Humor mi się poprawia, gdy idę do hotelowej siłowni
Przesłała mi pocałunek…

1 komentarz :